- Caroline pomaga Mattowi. Daje mu coś do 'picia', żeby mógł przetrwać cały dzień w Grillu i nikogo nie zabić - dokończyła Bonnie i uśmiechnęła się pocieszająco.
- A propos jedzenia.. Nie jesteś 'głodna'? - powiedział Damon kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo. Nagle poczułam pieczenie w gardle i burczenie w brzuchu.
- Taaa.. chyba by mi się przydało. - powiedziałam, po czym brunet złapał mnie pod rękę i wyprowadził z pub'u. Wsiedliśmy do samochodu, po czym Damon ruszył, kierując się do domu.
- I co, będziemy tak całą drogę milczeć? - oparł mężczyzna i uśmiechnął się ironicznie.
- Cały czas myślę o tym, co Stefan miał w głowie, zmuszając mnie do skrzywdzenia tego chłopaka. - czułam, że moja twarz wykrzywia się w dziwny grymas, na myśl o wspomnieniach sprzed kilku godzin.
- Ja myślę, że on oszalał. Wiedziałem, że w końcu się to stanie, ale na pewno nie pomyślałbym, że odbije się to najbardziej na Tobie. - dokończył, jego mina nie ukazywała już spokoju czy radości, na twarzy Damona zagościł szczery smutek. Zdziwiłam się, dawno nie widziałam już, żeby w ciągu dnia tyle razy można było wyczytać z niego tyle uczuć. Chyba za bardzo pochłonęła mnie tak myśl, bo kiedy brunet dziwnie zaczął na mnie zerkać, poczułam, że mam otwartą buzię. Nagle rumieniec wylał się na moich policzkach. Spuściłam głowę na dół, mimo, że nie chciałam, by Damon wiedział, że czuję się głupio z tego powodu.
- Jeżeli wyobrażałaś sobie, jak wyglądam nago, to nie ma sprawy, zaraz możemy zrealizować Twoje marzenie. - powiedział i uśmiechnął się rozbrajająco. Trochę się rozluźniłam i pchnęłam go łokciem pod żebro, na co zaśmiał się radośnie.
Wchodząc do domu, cały czas mieliśmy radosne miny, cieszyliśmy się na myśl o domówce, bo wiedzieliśmy, że to choć na chwilę pozwoli nam zapomnieć o tej dennej sytuacji.
- Witam Nową Parę! - poczułam jak całe ciało mi sztywnieje, nie mogłam się ruszyć z miejsca. Czułam, że jestem na niego wściekła, ale nadal nie mogłam pozbyć się tego uczucia, że darzyłam go miłością przez długi czas. Cały czas wracały urywki chwil, kiedy byliśmy tacy szczęśliwi.
- Czego chcesz, braciszku? - powiedział Damon, zrobił parę kroków w przód i uśmiechnął się do Stefana jadowicie
- Chciałem zobaczyć co słychać u mojego słoneczka - powiedział, po czym puścił do mnie oczko. Powinnam czuć wstręt, a ja po prostu miałam ochotę podbiec do niego, przytulić się i już nigdy go nie puszczać.
- Elena czuje się świetnie, wszyscy bardzo dziękujemy Ci za ten jakże miły gest, dzięki któremu dziewczyna wciąż żyje, a teraz już możesz sobie iść - powiedział Damon, podszedł do brata i ruchem ręki pokazał mu drzwi
- Słyszałem, że urządzacie przyjęcie? Dlaczego nie otrzymałem zaproszenia? - powiedział Stefan i wciąż uśmiechał się tak, jak wtedy, gdy był pod wpływem Klausa.
- Bo impreza jest tylko w gronie PRZYJACIÓŁ. - dokończył brunet wciąż pokazując mu gesty, które znaczyły, żeby sobie poszedł. Zachciało mi się śmiać. Prawdziwie i szczerze. To już były szczyty moich granic wytrzymałości. Moja psychika chyba nie była jednak tak silna, jak na nią liczyłam. W końcu parsknęłam śmiechem. Obaj bracia spojrzeli na mnie dziwnym wzrokiem. Stefan jak by na chwilę odzyskał swoją dawną minę, zastanawiając się pewnie o co mi chodzi. Podszedł do mnie powoli, widziałam, że Damon chce mu przeszkodzić, ale ruchem ręki pokazałam mu, żeby przestał. Młodszy Salvatore stał już tak blisko, że w normalnych warunkach już dawno byśmy się pocałowali. Lecz nie tym razem. Słyszałam, jak coraz szybciej bije mu tętno, oddech jest coraz bardziej płytki i przyspieszony.
- Jeszcze mi podziękujesz. - wysyczał przez zęby.
- Stefan, to Ty? - powiedziałam cicho i zaglądałam mu niepewnie w oczy. Jego jak by przez chwilę nabrały dawnego uroku, stały się łagodne i ... pełne strachu? Nagle się odwrócił i wyszedł z domu w wampirzym tempie.
- Osobiście mam już dość niechcianych gości. Co chwilę ktoś robi nam niespodzianki, nie dadzą nacieszyć się dobrym humorem - Damon z zrezygnowaniem opadł na kanapę i zamknął oczy
- Myślisz, że ktoś go zauroczył? - powiedziałam cicho i niepewnie
- To pewne. Mój brat zawsze był przykładem honoru i męstwa - powiedział i parsknął ironicznie.
- Myślisz, że wróci kiedyś dawny Stefan? - jego mina nagle zrzedła, zobaczyłam smutek w jego oczach.
- A Ty, pomimo tego co Ci zrobił, będziesz na niego czekała? - powiedział powoli, jak by bał się mojej odpowiedzi. Niestety, nie doczekał się jej. Nie wiedziałam co będzie, co może się stać, tyle czego byłam pewna, to że nie mogłam nic nikomu obiecywać. Damon wstał i wyszedł. Wrócił po paru minutach ze szklanką krwi. Położył ją na stoliku i bez słowa udał się na górę, zapewne do swojej sypialni.
***
Byłem wściekły, wiedziałem, że nie mogę starać się przemówić jej do rozumu, bo pomyśli, że ją do czegoś zmuszam. Nie mogę nalegać. Ona sama musi to wszystko przemyśleć, bez niczyjej pomocy. W końcu ona już wybrała. Wybrała Stefana. Oczywiście, nie wiedziała wtedy jeszcze, że to jednak mnie poznała pierwszego, nie wiedziała do końca co tak na prawdę do niej czuję. Ale... to nic nie zmienia.
Leżałem tak na łóżku, wpatrując się w sufit i zastanawiając się co mam dalej robić. Wytężyłem słuch. Usłyszałem tylko jak Elena bierze prysznic. Już miałem wrócić do dalszych przemyśleń, kiedy usłyszałem jak by ciche szlochanie. Zerwałem się na nogi, za sekundę stałem już pod drzwiami łazienki. Zapukałem cicho.
- Tak? - usłyszałem cichy głosik
- Wszystko w porządku? - odparłem.
- Tak, tak, oczywiście - powiedziała Elena siląc się na 'luzacki' głos. Nie umiała kłamać. Już miałem odejść, kiedy drzwi otworzyły się.
- Wejdź - powiedziała, wychylając głowę przez drzwi i uśmiechając się słabo. Kiedy wszedłem Elena stała przy umywalce, ścierając resztki makijażu. Była w samym ręczniku. Ciarki przeszły mnie po całym ciele, nie mogłem się nie uśmiechnąć.
- Dlaczego tak dziwnie się uśmiechasz? - wyrwała mnie ostro i brutalnie z marzeń.
- Co? Ja? Nie.. Wydawało Ci się. - i uśmiechnąłem się do niej jeszcze szerzej. Nagle jak by dotarło do niej, że stoi w samym ręczniku. Zaczerwieniła się po same uszy. Tak pięknie wtedy wyglądała.. Podszedłem do niej, wolno, coraz bliżej, aż w końcu Elena napotkała ścianę na swoich plecach, z jej ust wydobył się cichy jęk. Przysunąłem usta, jak bym chciał ją pocałować, spojrzałem jej w oczy. Czułem, że się boi. Ale nie mnie, oj nie. Ona bała się własnych reakcji.
- Cokolwiek i kogokolwiek byś wybrała, zawsze pamiętaj, - tu nachyliłem się do jej ucha. Kiedy poczuła mój gorący oddech na swojej szyi wzdrygnęła się - NIGDY nie pozwolę Cię skrzywdzić. - znów spojrzałem jej głęboko w oczy i uśmiechnąłem się delikatnie. Albo mi się wydawało, albo w jej oczach widziałem nutkę pożądania. Spojrzałem w dół, gdzie pod ręcznikiem znajdowały się piersi, zobaczyłem, że jej sutki sterczą z podniecenia. Uśmiechnąłem się do niej rozbrajająco. Kiedy ona zrozumiała o co mi chodzi, zrobiła się tak czerwona, jak jeszcze chyba nigdy w życiu. Wyszedłem. Zostawiłem ją samą z myślami. Wiedziałem, że robię źle, stosując na niej te sztuczki, ale łapałem się już każdej myśli, jaka przyszła mi do głowy, żeby pomóc w jej decyzji. Musiałem wyzwolić w niej uczucia. Teraz była już wampirem, trochę jej zajmie zanim znów będzie mogła odróżniać uczucia. Miejmy nadzieje, że sytuacja w łazience była dobrym początkiem. Uśmiechnąłem się do swoich myśli. Nalałem sobie burbonu, wypiłem na łyka, żeby ostudzić te wszystkie myśli w mojej głowie. Niestety nic to nie dało. Dolałem sobie alkoholu, usiadłem na kanapie i powiedziałem zwyczajnym głosem:
- Kochanie, kiedy już przestaniesz okupywać łazienkę, to zawołaj mnie, też chciałbym skorzystać. - usłyszałem tylko cichy jęk. Zaśmiałem się szczerze na głos. Włączyłem telewizję.
Po mniej więcej godzinie, usłyszałem ciche stąpanie po schodach. Odwróciłem się i oniemiałem. Pierwszy raz w życiu widziałem, żeby Elena ubrała się aż tak odważnie. Miała na sobie krótką, białą sukienkę, do tego buty na wysokiej szpilce i platformie. Włosy miała pofalowane i rozpuszczone, zrobiła nawet całkiem odważny makijaż. Podeszła do mnie, usiadła na kanapie bardzo blisko mnie i nachyliła się do mnie jak by chciała mnie pocałować i wyszeptała - łazienka jest już wolna - bardzo wolno i bardzo seksownie. Co było nie tak.
- Katherine.. - wysyczałem i to ja byłem już na niej, trzymając ją mocno, by nie chciała się wyrywać. Lecz ona jak by wcale nie miała zamiaru uciekać.
- Cześć, przystojniaku - powiedziała i uśmiechnęłam się uwodzicielsko
Wiem, że znów rozdział krótki i niedopracowany, ale postaram się to zmienić. Mimo to, mam nadzieje, że jeszcze nie zraziłyście się do mnie. ;-)
Wasza J.
Hej! Dzięki za komentarz i zaproszenie na swojego bloga. Niestety, aktualnie jestem na wakacjach i mój dostęp do internetu jest nikły. Gdy tylko wrócę do domu obiecuję przeczytać twoje opowiadanie. Z tego co widzę, to o TVD, więc raczej pójdzie szybko ;) Tak czy inaczej, od soboty się tym zajmę ;)
OdpowiedzUsuńCałuski!;**
[all-we-wanted]
[requiem-to-the-love]