wtorek, 10 lipca 2012

Rozdział 2

- Tyler? Co Ty tu robisz? - powiedziałam, starając ukryć swój strach. Wiedziałam, czułam, że jest coś nie tak. To przecież niemożliwe, on nie żyje..
- Nie cieszysz się? - odrzekł i uśmiechnął się tak, że po raz kolejny przeszły mi po ciele złowieszcze ciarki.
- Klaus.. - Damon nagle pojawił się przede mną, chroniąc mnie swoim własnym ciałem.
- proszę, proszę, proszę.. - powiedział - a Ty nadal wierzysz, że ona Cię zechcę? - zaśmiał się nienaturalnie, w oczach pojawił mu się dziwny błysk.
- Czego chcesz? - w końcu udało mi się cokolwiek z siebie wydusić, po czym stanęłam obok Damona.
- Wpadłem sprawdzić co u Was słychać. Słyszałem, że mieliście z Mattem poważny wypadek. Moja nieznośna siostra już poniosła konsekwencje za zniszczenie mojego najcenniejszego skarbu - z jego twarzy wciąż nie schodził uśmiech, który w ogóle nie pasował do twarzy Tylera.
- Teraz już jest za późno, mój drogi - powiedział Damon - co teraz zrobisz? Zabijesz Elenę? Zabijesz NAS wszystkich? - Klaus zrobił kilka kroków w przód. Ani ja, ani Damon nie ruszyliśmy się z miejsca.
- Myślisz, że jestem tak głupi, by powiedzieć Ci o moich zamiarach? - zaśmiał się parszywie, aż poczułam, że zbiera mi się na wymioty - Jeszcze do was wpadnę. - i zniknął.
Staliśmy tak bez ruchu jeszcze kilka sekund, po czym Damon bez słowa udał się do kuchni i nalał sobie czystej wódki. Wypił jednym duszkiem, co mnie wcale nie zdziwiło - nawet się nie skrzywił. Nalał do szklanki wody, podszedł do mnie i posadził mnie na kanapie.
- Pij - powiedział i próbował się uśmiechnąć. Doceniłam ten gest, bo wiedziałam, że boi się równie mocno jak ja.
Po paru minutach milczenia, zadzwonił telefon Damona.
- Gdzie Ty jesteś? Co się dzieje!? - usłyszałam, mimo, że głośnik w telefonie nie był włączony na głośno mówiący.
- Spokojnie, Wiedźmo. Spotkajmy się w Grillu, za 20 minut. WSZYSCY. - po czym się rozłączył.
- Teraz idź, przemyj twarz, a ja załatwię Ci coś do "picia" - uśmiechnął się ironicznie, odwzajemniłam się tym samym. Mieliśmy i tak dość kłopotów, wiedziałam, że nie możemy ciągle być spięci, bo w końcu wszyscy eksplodujemy od środka.
Po paru minutach zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Damon ze szklanką czerwonego płynu. Spojrzałam na niego niepewnie.
- Czy..Czyje to?
- Na pewno nie żadnego króliczka ani niedźwiadka - odparł i zrobił taką minę, że nie mogłam się nie zaśmiać - Nie bój się, to są nasze zapasy, które pomogła nam zdobyć Meredith. Nikogo nie zabiliśmy.
Wzięłam łyka, nie spuszczając wzroku z Damona. Kiedy przełknęłam, mężczyzna uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Resztę napoju wypiłam na raz, nie mogłam się powstrzymać, opróżniłam szklankę do ostatniej kropli.
- Widzę, że smakowało. - zaśmiał się, po czym odłożył naczynie do zlewu, złapał mnie za rękę i delikatnie wyprowadził z domu.
Byliśmy na czas, lecz wszyscy już czekali. Kiedy weszliśmy, cały tłum rzucił się w naszą stronę.
- Nic Ci nie jest?
- Wszystko dobrze?
- Jak się czujesz?
- Gdzie Stefan?
- hola, hola, drodzy państwo, po kolei!- powiedział Damon po czym stanął murem przede mną i odgrodził całe towarzystwo. Rozejrzałam się. Wszyscy, którzy byli w Grillu patrzyli na nas zainteresowani. Reszta też chyba to zauważyła, więc uspokoili się trochę i usiedliśmy do stolika.
- Pobiegłem za nimi, znalazłem Elenę, z wbitymi kłami w szyję jakiego małolata i Stefana stojącego dumnie, obserwującego ten jakże "piękny" widok, chciałem go zabić lecz niestety mi zwiał - powiedział starszy Salvatore i zrobił zawiedzioną minę. Kopnęłam go pod stołem, za ten "delikatny" wywód, na co udawał, że się obraził. Wszyscy patrzyli szeroko otwartymi oczami to na mnie, to na Damona. Okropnie bałam się ich reakcji.
- Elena.. - zaczął Jeremy. - czy bardzo żałujesz tego, że nie pozwolił Ci.. umrzeć? - krzywiąc się przy ostatnim słowie.
- Jeżeli pytasz, czy jestem wściekła na to, że - tu ściszyłam głos - zostałam wampirem, to nie. Jestem zła za to, że nie pozwolił mi wybrać, że to on zdecydował co jest dla mnie lepsze. To ja powinnam SAMA bez żadnego przymusu podjąć decyzję. Jednak najważniejsze jest dla mnie to, co wy o tym wszystkim myślicie. - skończyłam i czekałam na dalszy tok wydarzeń. Czy będę musiała opuścić miasto? Czy po prostu mnie zabiją? Nagle poczułam, że ktoś z jednej strony łapie mnie za rękę, z drugiej obejmuje mnie ramieniem. Podniosłam wzrok, zobaczyłam, że dłonie należą do Jeremiego i Caroline. Spojrzałam na Bonnie, miała łzy w oczach, ale uśmiechała się przyjaźnie, Meredith kiwała głową ze zrozumieniem, a Matt.. a Matt po prostu szczerzył niesamowicie zęby. Był chyba na prawdę szczęśliwy. Rozpłakałam się. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Wszyscy spojrzeli na mnie przerażonymi oczami, lecz zaśmiałam się głośno i na prawdę szczerze, przez łzy. Przyjaciele zaczęli mnie przytulać.
- Dziękuję - szeptałam raz po raz, każdemu po kolei do ucha.
- No, to jesteśmy teraz jedną, wielką, szczęśliwą rodziną - odparł Damon po czym rozwalił się na krześle i uśmiechnął się rozbrajająco. Dziewczyny spojrzały na niego "spod byka", lecz zaraz zaczęły się śmiać. Uśmiechałam się. Po raz pierwszy, szczerze, od bardzo dawna.
- Więc, na prawdę nie chce psuć tej jakże magicznej i pięknej chwili, ale mamy kolejny problem. Klaus wrócił... - wszystkim nagle zrzedły miny. Wlepili oczy w Damona, wstrzymali oddech.
- ... w ciele Tylera. - dokończył. Było słychać, jak nagle w pięć płuc nabiera się powietrze. Caroline lekko pisnęła. Tylko Bonnie wydawała się najmniej zdziwiona.
- To moja wina! Kiedy byliśmy w piwnicach, gdy Rebekah miała się zjawić po jego ciało - Bonnie spojrzała znacząco na Damona - poprosiłam Cię, byś zostawił mnie na chwilę z nim samą. Kiedy tylko wyszedłeś, on.. on do mnie zaczął mówić. Zahipnotyzował mnie, kazał mi wyjąć jego duszę z ciała, bo wiedział, że nikt nie będzie w stanie go ochronić przed Alaric'em. Kazał mi znaleźć Tylera, na którego już wcześniej udało mu się rzucić urok. Kiedy już było po wszystkim, udałam się do lochów, gdzie chłopak już na mnie czekał. Odprawiłam czary i... później już wszystko toczyło się tak szybko, że nie miałam czasu kogokolwiek o tym powiadomić. - kiedy skończyła, zaczęła aż dławić się własnymi łzami. Widać było, że jest jej okropnie przykro, że czuje wstręt do siebie.
- Nie płacz, kochanie - powiedziała słabo Caroline - gdyby nie Ty, wszyscy bylibyśmy już dawno martwi. - uśmiechnęła się delikatnie. Wiedziałam, co przeżywa. Doskonale pamiętałam, co Klaus zrobił ze Stefanem, z Alaric'em. Było mi nie dobrze, miałam ochotę go zabić za to, że wszyscy moi najbliżsi przez niego cierpią, lecz teraz już wiedziałam jak czuli się parę godzin temu. Teraz wraz z Klausem i moimi przyjaciółmi, ja również straciłabym życie.


Wiem, że odcinek nie jest zbyt ciekawy i trzymający w napięciu, ale musiałam wyjaśnić chociaż część spraw, by móc zacząć cokolwiek komplikować. ;-)
Nie jest on idealny, już wczoraj wieczorem planowałam kolejny odcinek, ale niestety musiałam wcześnie wstać. Tak to jest jak się zachciewa wycinać pieprzyki. ;-) Jedynym plusem dzisiejszego dnia jest to, że w końcu udało mi się kupić sukienki na wesele. Nawet dwie! Mój chłopak oszalał, kiedy je przymierzyłam, więc bez zastanowienia poleciałam płacić, zanim by strzeliło mi coś do głowy i mogłabym się rozmyślisz. ;-) 
Możliwe już jutro do południa pojawi się kolejny odcinek, zobaczymy, być może znajdę sobie inne zajęcie czekając na mojego Romeo, by wrócił z pracy. ;-)
Życzę miłej nocy, moje kochane dziewuszki ;-*


Wasza J.

3 komentarze:

  1. Rozdział był fajny, tyle, że trochę krótki^^ Ale spokojnie mnie się podobał, nie za długi nie za krótki lecz w sam raz. No więc, nie mogę doczekać się następnych notek gdyż od początku twój blog mi się spodobał, nawet bardzo!^^ Tak więc, czekam na następną notkę z utęsknieniem i życzę dużo weny ;***
    A no i gratuluję kupna sukienek^^
    Pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach! Czy ja muszę mieć taką słabą pamięć? Przepraszam miałam ci podziękować, za to, że poinformowałaś mnie o tej notce na moim blogu. Tak więc---- Dziękuje;*** Jestem wdzięczna ;** U mnie notka pojawi się jutro 12. lipca^^ Więc zapraszam serdecznie.
    Pozdrowienia^^
    mój blog--- wiecznosc-nalezy-do-nas.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne dwa ostatnie rozdziały, chociaż to dziwne, że to Stefan zmusił Elenę do przemiany, mimo wszystko stawiałabym na Damona. Dobrze, że Caroline nie gniewa się na Bonnie, nie lubię gdy kłócą się najlepsze przyjaciółki, a co zdarza się im często przynajmniej w serialu. Mam nadzieję, że dodasz Damonowi troszkę jego charakterku, a tak poza tym to jest naprawdę super :D Pozdrawiam^^ PS Jakby co to delena-diaries.blog.onet.pl to też mój blog ;D

    OdpowiedzUsuń