- O nie. Nie, nie, nie, nie.. NIE! - Damon krzycząc wyskoczył od razu z łóżka. Stał tak, przede mną, cały nagi. Lecz nie zwracałam na to uwagi. Miałam miliard myśli na minute. Jak to się stało!? Miałam nadzieję, że to tylko jakiś głupi żart.
- Co Ty narobiłaś!? - wykrzyczał. Przecież dobrze wiedział, że to nie moja wina, że nie zrobiłam tego specjalnie.
- Chcę, żebyś znów był wampirem. - powiedziałam głośno i stanowczo. Czekaliśmy w grobowej ciszy aż coś się stanie. Nic!
- I co teraz zrobimy? - Powiedziałam bardzo cicho. Damon dopiero po chwili się ocknął, spojrzał się na mnie ogłupiałymi oczami i zaczął się ubierać. Wychodząc powiedział tylko przez ramię:
- Nie waż się komukolwiek mówić.
Siedziałam tak w bezruchu przez dłuższy czas. Słyszałam jak głośno bije mi serce, czułam jakby pulsował mi mózg. W końcu kiedy dotarły do mnie wszystkie konsekwencje moich nieprzemyślanych słów, wpadłam w płacz. Sama nie wiem jak długo to trwało. Płakałam i płakałam, aż w końcu postanowiłam, że trzeba coś z tym zrobić. Przede wszystkim szybko musiałam nauczyć się zabezpieczać myśli przed Katheriną. Miałam nadzieję, że nie ma jej teraz w domu. Jeżeli jest jak myślę, mogła ewentualnie wyczuć moje emocje.
Kiedy udało mi się w miarę ogarnąć, zeszłam do kuchni. Żaden dobry pomysł nie wpada do głowy, kiedy jest się głodnym. Po drodze zobaczyłam Damona leżącego w salonie, trzymał w ręku pustą butelkę po burbonie. Był zalany w trupa.
-Damon? Damon, dobrze się czujesz? - mówiłam głośno, choć wiedziałam, że i tak mnie nie rozumie, bo był pijany jak bela. Nie był już wampirem, więc mało mu było trzeba by porządnie się spić.
Po długiej próbie gadania do niego, by się ocknął, udało mi się postawić go na równe nogi. Do jego sypialni szliśmy dobre pół godziny. Wciąż się wywracał albo potykał. Położyłam go w pozycji bezpiecznej, po czym położyłam się po drugiej stronie łóżka, by być przy nim, gdyby czegoś potrzebował. Miałam tylko nadzieję, że kiedy się obudzi, nie zacznie znów na mnie krzyczeć.
Obudziło mnie głośne chrząkanie. Odwróciłam się na drugi bok i zobaczyłam Damona. Jego twarz była niecały centymetr od mojej.
- Przepraszam. - powiedział. Byłam w szoku, nie często słyszy się takie wyznanie z jego ust. Od razu się do niego mocno przytuliłam.
- Ja naprawdę nie chciałam, nie zrobiłam tego specjalnie, gdybym wiedziała... - zaczęłam płakać mu w rękaw.
- Nie płacz, mała. To nic nie zmieni. Niepotrzebnie aż tak się zdenerwowałem. Wymyślimy coś. - wyszeptał mi wprost do ucha i pocałował delikatnie. Spojrzałam się na niego. Mój tusz był już na jego policzkach. Poczułam jak mocno przyciska swoje usta do moich i po chwili już całowaliśmy się namiętnie. Znów czułam go w sobie! Ah, byłam w siódmym niebie. Uwielbiałam czuć jego zapach, jego przyśpieszony oddech na mojej szyi.
***
Wybrałam się do Bonnie. Wiedziałam, że mogę jej ufać, bez przeszkód wytłumaczyłam jej całą sytuację. Moje przeczucia sprawdziły się, zrozumiała mnie jak nikt inny. Od razu rzuciła się do swoich książek.
- To chwile potrwa. - rzuciła przez ramię, więc nie zastanawiając się dłużej udałam się od razu do kuchni i zrobiłam nam kawę. Kiedy wróciłam, zastałam przyjaciółkę w tej samej pozycji. Usiadłam bez słowa przy stoliku, kiedy spojrzała się w moją stronę, kiwnęłam tylko delikatnie głową w stronę jej kubka. Uśmiechnęła się znacząco.
Siedziałam już dobre parę godzin i właśnie zastanawiałam się jakim cudem Bonnie była w stanie przesiedzieć tyle godzin w jednej pozycji, przewracając tylko kartki.
- JEST! - wykrzyczała, a ja z wrażenia wylałam na siebie kawę. Nawiasem mówiąc była to już czwarta odkąd tu przyszłam. Bonnie wstała szybko i wyszła z pokoju. Szybkim krokiem udałam się za nią. Zastałam ją w gabinecie babci, gdzie stała przy ksero mrucząc coś pod nosem.
- Masz, tu są skserowane wszystkie strony, które dotyczyły tego... czegoś. To jest czarna magia, moja kochana. Znalazłam to w starej książce babci, którą odkryłam dopiero niedawno. Zastanawiam się, ile jeszcze jest miejsc w tym domu, gdzie pochowała takie skarby...
- Do rzeczy, Bonnie. - powiedziałam zdekoncentrowana.
- Tak, tak, już. - wręczyła mi do ręki jedną z kartek. - Czytaj na głos. Od tego miejsca... O tu.
- "Kiedy łańcuszek zostanie wykorzystany do zmiany jakiejkolwiek istoty, jego magia coraz bardziej staje się czarna. W takich sytuacjach coraz trudniej będzie można wykorzystywać go do jakiejkolwiek magii, jeżeli właściciel nie wie jak właściwie to uczynić. (...) Kiedy chce się odwrócić urok, należy powiedzieć całe zdanie wspak. Najlepsze rezultaty uzyskuje się w miejscu, gdzie urok został rzucony." Matko, takie proste? A ja myślałam, że będę musiała szukać jakichś jednorożców, czy ślinę gremlinów... - uśmiechnęłam się do niej znacząco. Jednak Bonnie miała bardzo poważną minę.
- To tyle jeżeli chodzi o to byś mogła odczarować Damona. Reszta jest również ważna - kiwnęła głową na zadrukowane kartki - ale to już poczytaj jak zrobisz swoje. I kiedy to zrobisz, spal to. Nie było by dobrze, gdyby trafiło w niepowołane ręce. Musisz nauczyć się nad tym panować, bo może być coraz gorzej, w końcu nie pomogą Ci wszystkie czarownice razem wzięte. - w końcu uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Dziękuję słoneczko - uściskałam ją z całej siły i pędem rzuciłam się do samochodu.
***
- Damon, jesteś? - krzyknęłam przechodząc przez próg.
- Tutaj - usłyszałam z góry.
Zastałam go leżącego na łóżku i czytającego książkę. Musiałam zrobić dziwną minę, ponieważ powiedział:
- A co ty myślałaś? Że pójdę na kawę do Klausa i opowiem mu jaka to zabawna historia nam się zdarzyła?
Uśmiechał się do mnie pięknie, a zarazem ironicznie. Odetchnęłam z ulgą. Usiadłam obok niego, złapałam za łańcuszek.
Damon zrobił głupią minę, kiedy powiedziałam coś, co brzmiało jak bym była nietrzeźwa umysłowo. Nagle złapał się za twarz, a jego mina prawie doprowadziła mnie do zawału.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam, że tyle musiałyście czekać, ale matury i egzaminy zawodowe zabierają mi każdą wolną chwilę. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam.. ;-)
Buziaczki!